LibrusB |
Wysłany: Nie 1:32, 04 Lis 2012 Temat postu: Eksperci |
|
"W jednej sprawie chętnie przyłączam się do komentatorów "Polityki" i "Gazety Wyborczej", do gości Janiny Paradowskiej i Elizy Michalik z Tok FM czy "Super stacji" i do ich wołania o publiczne objawienie się ekspertów z komisji Millera... " pisze Ziemkiewicz.
Panie Rafale, przecież ci eksperci wypowiadają się w mediach co jakiś czas i warto ich słuchać, bo przekazują nam wiedzę niezwykle istotną. Im więcej mówią tym większą mamy pewność ,że coś tu śmierdzi.
"Kropka nad i" gościem inż. Maciej Lasek.
Olejnik;
...ci profesorowie robili symulacje na podstawie materiałów do których mieli dostęp, czyli informacji , które były zawarte i w państwa raporcie i raporcie MAK-u i to kilku profesorów stwierdziło, że nie doszło do zderzenia z brzozą ,że samolot leciał nad brzozą.
.....
Według tych naukowców niemożliwe jest żeby zostało zniszczone skrzydło, że szybciej zniszczeniu uległaby brzoza niż skrzydło samolotu.
....
Profesor Nowaczyk twierdzi ,że brak zniszczenia krawędzi przedniej w miejscu urwania skrzydła ,jego zniszczenia wewnętrzne , wyrwane nity oraz położenie złamanej brzozy w kierunku prostopadłym do lotu świadczą o tym, iż to eksplozja może być przyczyną urwanego fragmentu skrzydła.
Pan Lisek:
Dzisiaj na wykładzie dla studentów wydziału mechanicznego energetyki i lotnictwa demonstrowałem zdjęcia z tej katastrofy, kilka zdjęć które jest powszechnie znanych i poprosiłem o wyciąganie wniosków studentów II , III roku uczelni technicznej . Wskazywałem konkretne fragmenty konstrukcji i prosiłem o wyciąganie wniosków.
Koledzy sami wydali swoją opinię. W 120 osobowej grupie, można powiedzieć ,że to jest już duża próbka. I wnioski były bardzo konkretne. Wyraźnie na zdjęciach widać zderzenie z przeszkodą charakterystyczne spęczenie pokrycia skrzydła , elementy, które leżały jak choćby końcówka która odpadła, widać elementy tej brzozy coś w rodzaju takich drzazg trocin. To są rzeczy które wszystkie są jasne dla przeciętnego inżyniera.
Olejnik: To ktoś może powiedzie że studenci mają większą wiedzę od profesorów?...
"Minęła Dwudziesta" Pan Tomasz Hypki redaktor miesięcznika "Skrzydlata Polska".
Prowadząca:
No to jeszcze jeden wywód. Skrzydło leżało 111m od brzozy i profesor Binienda na podstawie tych obliczeń stwierdził ,że świadczy to o tym że do oderwania skrzydła, żeby ono tak daleko poleciało musiało dojść 26 m nad ziemią i 76 m poza brzozą.
Hybki:
Wie Pani co Pan Binienda bo nawet nie wiem czy to jest profesor bo tutaj różnie na ten temat mówią...
Prowadząca:
Jest, sprawdzałam w internecie że jest profesorem.
Hybki:
... żeby sobie kupił bumerang, żeby rzucił przed siebie i zobaczył jak daleko poleci. Jak umiejętnie rzuci to ten bumerang wróci i walnie go w głowę. Albo poleci w każdym razie w dowolnym innym kierunku... gdyby to była kula, kulka z łożyska czy jaki inny przedmiot ... to możemy ocenić z dosyć dużą dokładnością jak daleko poleci,rozpędzona do pewnej prędkości, natomiast obiekt tak skomplikowany...
Prowadząca:
Ale gdy znamy jego wagę, budowę, prędkość wiatru, prędkość z jaką leciał samolot.
Hybki:
No mówię proszę spróbować z bumerangiem , znamy budowę bumerangu, każdy kto rzuci bumerang wie ,że może mu polecieć w prawo w lewo że wróci w zależności od tego jak rzuci. To są takie elementarne sprawy i na tym poziomie jest trudno dyskutować i przekonywać o rzeczach oczywistych. Naprawdę, proszę zrobić próbę z bumerangiem i zobaczyć gdzie poleci...
"Minęła Dwudziesta", Pan Jerzy Miller Przewodniczący Komisji Badającej Katastrofę Smoleńską.
Prowadzący:
Panie Ministrze być może podczas konferencji to pytanie zadano ale przeoczyłem odpowiedź. A może mi się uda uzyskać od Pana jeszcze raz. Samolot z brzozą zderza się na 6 metrze a na 15 traci zasilanie. Na 15 metrze bez zasilania to jest sprawny samolot ?
Miller:
Pan mówi o 5 metrze wysokości brzozy? A 15 metr?
Prowadzący:
Na 15 metrze z tego co wiem, także prokuratorzy wojskowi to podkreślają maszyna straciła zasilanie a na 5 uderzyła w brzozę. Czy między 15 a 5 to był sprawny samolot jeszcze, bez zasilania?
Miller:
Między 5 a 15 był niesprawny. Przez to że było uszkodzone skrzydło w związku z tym samolot podlegał pewnej rotacji i z płaskiego lotu poprzez lewoskręt wylądował tak naprawdę na grzbiecie.
Prowadzący:
No wiem, tylko komisja mówi że był sprawny do momentu uderzenia w ziemię.
Miller:
Tak
Prowadzący:
A na 15 metrze już nie był sprawny?
Miller:
A kto Panu powiedział ,że na 15 metrze nie był sprawny?
Prowadzący:
Pan przed chwilą.
Miller:
Ja Panu mówię ,że nie na 15 metrze tylko po zderzeniu z brzozą stracił skrzydło i w związku z tym nie był kontrolowany przez załogę co do kierunku lotu.
Prowadzący:
Ja wiem, tylko na tym 15metrze kiedy stracił zasilanie, o czym prokuratorzy mówią także, to był sprawny samolot?
Miller:
Jeżeli chodzi o możliwość kontynuowania lotu , to nie, bo był pozbawiony 6 metrów lewego skrzydła.
Prowadzący:
To nie na 15 metrze to było znacznie niżej.
Radio Zet Krzysztof Łoziński odnosząc się do ekspertyzy prof. Wiesława Biniendy.
- To są bzdury wypowiadane na polityczne zamówienie. Brzoza nie jest miękka. To jest mit. Tak może mówić mieszczuch, który brzozy z bliska nigdy nie widział, chyba że w parku. Każdy wieśniak, który rąbał to drzewo, wie, że nie jest miękka.
"Kropka nad i" prof. Żylicz.
Tutaj można znaleźć co o tym pisałem.
hxxp://niepoprawni.pl/blog/4549/profesor-zylicz-...
No i jeszcze pozostaje profesor Paweł Artymowicz spec od "debeściaków".
I to już chyba wszyscy jacy występowali w mediach.
Czy mają sens ich konferencje naukowe, czy może raczej paranaukowe? |
|
Prometeusz |
Wysłany: Pon 11:18, 29 Paź 2012 Temat postu: UJAWNIAMY! Co mówił Remigiusz Muś |
|
UJAWNIAMY! Co mówił Remigiusz Muś w smoleńskim śledztwie. Obszerne fragmenty zeznań. Opis miejsca katastrofy godzinę po zdarzeniu
opublikowano: dzisiaj, 3:09 | ostatnia zmiana: dzisiaj, 8:55
Fot. KBWLLP
23 czerwca 2010 r. śp. Remigiusz Muś ponownie zeznawał w smoleńskim śledztwie. Pierwszy raz został przesłuchany już 10 kwietnia. W czerwcu podtrzymał wcześniejsze zeznania i dodał kilka faktów w odpowiedzi na pytania ppłk. Karola Kopczyka, najważniejszego prokuratora w śledztwie smoleńskim, pierwszego referenta w tej sprawie.
Publikujemy obszerne fragmenty tego przesłuchania (treść oryginalna, poprawione jedynie błędy ortograficzne). To być może jedne z najważniejszych zeznań, świadectwo osoby będącej na lotnisku w czasie katastrofy, relacja jedynego Polaka, który słyszał, jak 10 kwietnia wyglądała korespondencja smoleńskiej wieży z załogą TU-154M.
Zdecydowaliśmy się opublikować te zeznania w obliczu nagłej i zagadkowej śmierci chorążego.
Cześć jego pamięci!
Jeżeli chodzi o wskazania radiolatarni dalszej znajdującej się przed lotniskiem w Smoleńsku, to nie miałem żadnych zastrzeżeń co do ich wiarygodności. Wskazania tego urządzenia były prawidłowe. Po przelocie nad dalsza radiolatarnią, por. Wosztyl powinien kontynuować lot na bliższa radiolatarnię. Przełączył się na bliższa radiolatarnię i po przełączeniu por. Wosztyl stwierdził, że nie podobają mu się wskazani bliższej radiolatarni. Ja wtedy spojrzałem na wskaźnik NPP (będący ba wyposażeniu JAK-40) jak również na wskaźnik IKU. Stwierdziłem, że wskazania na w/w urządzeniach wychylają się w lewo i następnie wracają na prawidłowy kurs. Świadczyć to mogło, że są chwilowe zaniki sygnału z bliższej radiolatarni. Wobec tego, por. Wosztyl przełączył się na wskazania dalszej radiolatarni i kontynuował podejście według jej wskazań, tzn. od niej. Po przełączeniu jej wskazania były prawidłowe.
Ponadto opieraliśmy się na wskazaniach GPS. Chciałbym w tym miejscu zeznać, że wskazania GPS w porównaniu ze wskazaniami dalszej radiolatarni różniły się. Gdybyśmy oparli się tylko na wskazaniach GPS, to wyszlibyśmy 50 do 70 metrów z lewej strony od osi pasa. Jeżeli chodzi o GPS do niego wprowadziliśmy dane z tzw. karty podejścia. (…) Określają one topografię lotniska i sposób podejścia i sposób podejścia do lądownia na tym lotnisku, tzn. Siewiernyj w Smoleńsku. Na karcie (…) w lewym górnym rogu znajduje się opis IPU (w języku rosyjskim), tzn. pod nim są współrzędne punktu, które mają odzwierciedlać środek pasa. Na pasie punkt ten zaznaczony jest w formie kółka z krzyżykiem. Te dane – współrzędne zostały wprowadzone przez por. Kowaleczko do GPS. Jeżeli te dane byłyby prawidłowe, to GPS wskazywałby odchylenia w lewą stronę od osi pasa, tak jak by miało miejsce w dn. 10.04.2010r. W trakcie lotu wyglądało to w ten sposób, że GPS nakazywał nam skręcać w lewo, a NPP i IKU nakazywał nam korygować w prawo. Ostatecznie na wysokości bliższej radiolatarni zobaczyliśmy 2XAPM, tzw. bramkę i ona wtedy była jeszcze z prawej w odniesieniu do naszego lotu, por. Wosztyl skorygował wtedy lot. Następnie weszliśmy w bramkę i wylądowaliśmy. Podczas lądowania widoczność wynosiła 1500 metrów. Na zadane pytanie zeznaję: podczas podchodzenia do lądowania ja nie widziałem żadnego innego oświetlenia oprócz APM. Na zadane pytanie: podczas podchodzenia do lądowania ja nie przypominam sobie aby ze strony kontrolera z lotniska padały jakiekolwiek informacje, takiego typu jak jaką mamy odległość od pasa, na jakiej jesteśmy wysokości, czy jesteśmy na kursie. Kontroler wydał nam tylko zgodę na zajście do lądowania i po naszym potwierdzeniu, że jesteśmy na prostej, wydał zgodę na lądowanie. W trakcie ostatniej fazy lotu nie podawał żadnych komend. Ja nie słyszałem komendy ze strony kontrolera, aby nakazał nam odejście na drugi krąg. Po wylądowaniu kontroler pochwalił nas : „maładiec, abarot 180 rulitie na stajaniu”.
Następnie ustawiliśmy się na drodze kołowania równoległej do pasa 300 metrów od jej końca, blokując ją w ten sposób. Na zadane pytanie zeznaję: słyszałem komendy podawane przez kontrolera IŁ, który lądował po nas. Przypuszczam, iż IŁ lądował korzystając z RSBN. Urządzenie to emituje fale radiowe, które pozwalają załodze samolotu ustalić kierunek i odległość od pasa. JAK-40 i TU-154M w takie urządzenie, tzn. odbiornik nie jest wyposażony. Urządzenie to jest dokładniejsze i przydatniejsze przy lądowaniu niż wskazania bliższej i dalszej radiolatarni.
W trakcie podejścia IŁ, korespondencja pomiędzy nim a wieżą była prowadzona dosyć często. Meldunki o położeniu, to załoga IŁ-a podawała kontrolerowi, tzn. mówiła o odległości i wysokości do pasa. Kontroler mówił tylko o tym, że mają kontynuować podejście i że mają być gotowi do odejścia na drugi krąg z wysokości nie niżej niż 50 metrów.
Dalej chorąży zeznał, iż na ok. 12 minut przed katastrofą słyszał korespondencję wieży z załogą TU-154M. Znów padają słowa o 50 metrach, do jakich nakazali zniżyć się załodze kontrolerzy:
W końcowej fazie lotu kontroler zapytał się czy chcą lądować. Załoga odpowiedziała, że warunkowo podejdziemy. Kontroler wyraził zgodę na podejście. Ja nie słyszałem, aby kontroler zabronił im lądowania i odejście na zapasowe. Wydaje mi się, że kontroler powiedział TU-154M, że mają być gotowi do odejścia na drugi krąg z wysokości nie mniejszej niż 50 metrów. Po tym my wyszliśmy z JAK-a.
Ważna dla ustalenia, co działo się na miejscu katastrofy, gdy tylko Rosjanie mieli do niego dostęp, jest następna część relacji por. Musia:
Na miejsce katastrofy udaliśmy się po około 1 godzinie od jej zaistnienia. Kiedy przybyliśmy na miejsce, to pracowały już tam służby ratownicze. Ja widziałem dużo nagich ciał. Leżały one pomiędzy częściami samolotu. Jedno ciało ludzkie było całe. Pozostałe, to były części ludzkich ciał, ręce, nogi. Kiedy my tam byliśmy, to nikt się nimi nie interesował, tzn. nie przykrywał ich, nie zbierał. Byliśmy tam około 15 minut. W trakcie pobytu tam zauważyłem, że do poszczególnych stanowisk, utworzonych przez służby znoszono części samolotu. Tych stanowisk było tam już wtedy kilka. Stanowiska te wyglądały w ten sposób, ze był to stolik, na nim dokumentacja, laptop itp. Przy stanowiskach znajdowali się ludzie.
A zatem to kolejny dowód na to, że Rosjanie nie postąpili właściwie z wrakiem TU-154M. Zamiast dokumentować nietknięte miejsce katastrofy, natychmiast zaczęto niszczyć ślady poprzez przemieszczanie szczątków maszyny. Godzinę po zdarzeniu! Można przypuszczać, że natychmiast po przybyciu na miejsce odpowiednich służb.
Zwraca także uwagę informacja o potwornych obrażeniach ofiar.
Warto też przypomnieć inne słowa śp. Remigiusza Musia, z wywiadu dla tvn24.pl z 6 lipca 2010r. Wtedy również potwierdził, iż słyszał, jak kontrolerzy mówili załodze tupolewa o zejściu do 50 metrów:
- A słyszał Pan jeszcze komunikat wieży tuż po trzecim zakręcie TU-154: „Polski 101, i od 100 metrów być gotowym do odejścia na drugi krąg”?
- Tak, ale ja słyszałem „50”. Tak mówiłem kolegom tuż po katastrofie i nadal tak twierdzę. Pamiętam też, że Ił również dostał od kontrolera komendę „50 metrów i być gotowym do odejścia”. Podczas pierwszego i drugiego podejścia.
(…)
słyszałem jak mówił wcześniej, że najniżej mogą zejść na 50 metrów i być gotowi odlecieć, jeśli nie zobaczą pasa. Nie na 100. Teraz: czy nasze słowa są bardziej wiarygodne, czy stenogram?
- Dwóch różnych komend kontrolera, który by raz mówił „bądźcie gotowi do odejścia przy 100 metrach”, a w innym momencie „bądźcie gotowi przy 50 metrach” Pan nie słyszał?
- Nie, nie słyszałem. Była jedna komenda.
- I jedyną osobą, poza kontrolerem i dowódcą TU-154, który ją słyszał był właśnie Pan?
- Tak. Artur i Robert mogli tylko potwierdzić moją wersję. Jeśli kontroler wszystkich traktował równo, to logiczne, że im też wydał komendę z wysokością 50 metrów.
- A jak było z wami, tzn. z lądowaniem Jaka-40?
- Nam również kontroler powiedział, że mamy zejść do wysokości 50 metrów.
Remigiusz Muś potwierdził również, że załoga Jaka uzyskała zgodę wieży na lądowanie:
- Czy wy uzyskaliście zgodę na lądowanie?
- Tak. Kiedy wyszliśmy z czwartego zakrętu i zameldowaliśmy, że jesteśmy na prostej.
- Kontrolerzy ze Smoleńska mieli zeznać, że nie wydali waszemu JAK-owi zgody na lądowanie. Uzyskaliście ją, czy nie?
- Tak. Kiedy wyszliśmy z czwartego zakrętu i zameldowaliśmy, że jesteśmy na prostej.
- Porównując to do sytuacji Tu-154: to był mniej więcej ten moment, kiedy w stenogramach występuje po sobie tych siedem niezrozumiałych wypowiedzi?
- No tak. Im został jeszcze czwarty zakręt, ale po pierwsze w przypadku Tu-154 trzeci i czwarty to był praktycznie jeden element – nie robi się między nimi wyrównania. Poza tym to jest większa i szybsza maszyna. Mogli się wcześniej dogadać, lub nie dogadać, na lądowanie. Tych komend w stenogramach brakuje najbardziej. Zaznaczam, że nie wiem, co zostało wypowiedziane w tych siedmiu niezrozumiałych komendach. Wiem, co powinno paść: zgoda, albo niezgoda na lądowanie. Wiadomo tylko, że kontroler sprowadzał ich nadal.
Zapytany, czy przysłuchiwał się rozmowom wieży z dowódcą Iła, odpowiedział:
Tak, ale to byli dwaj Rosjanie i często mówili niezrozumiale dla mnie. Ciężko było słuchać tej korespondencji. Tamtej komendy jestem jednak pewien.
Zresztą to jest do sprawdzenia, bo na naszym (JAK-a) magnetofonie, który miałem okazję raz później przesłuchać w obecności żandarmów, nagrana jest cała korespondencja Iła z wieżą. Po tym jak Rosjanie odeszli na inne lotnisko magnetofon, tak jak wiele innych odbiorników, wyłączyliśmy. Byliśmy tam bez akumulatorów a nie wiedzieliśmy, czy dojedzie zasilanie lotniskowe. Później włączyliśmy już tylko naszą radiostację, bez magnetofonu. Szkoda.
Jeśli te słowa się potwierdzą i okaże się, że Remigiusz Muś się nie przesłyszał, a magnetofon z Jaka-40 zarejestrował polecenie kontrolera zejścia załogom do 50 metrów, będzie to solidny dowód na fałszerstwo rosyjskich stenogramów, a może nawet zapisów czarnej skrzynki z TU-154M.
Prokuratura powinna jak najszybciej odnieść się do tej sprawy i upublicznić treść zapisów magnetofonu z Jaka-40.
żródło http://wpolityce.pl/wydarzenia/39465-ujawniamy-co-mowil-remigiusz-mus-w-smolenskim-sledztwie-obszerne-fragmenty-zeznan-opis-miejsca-katastrofy-godzine-po-zdarzeniu |
|