Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
xx
Aktywny uzytkownik
Dołączył: 19 Gru 2008
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: kujawsko-pomorskie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 9:57, 04 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
San Marino śpi spokojnie
Flaczki tygodnia
* Premier i wódz Platformy Obywatelskiej Donald Tusk postanowił wziąć konkurencję polityczną głodem. I zabrać partiom budżetowe dotacje. Wiedząc, że Platforma zawsze się wyżywi, bo ma w szeregach bogatych biznesmenów, którzy zainwestują w nią licząc, że w takiej lokacie pieniądze zostaną pomnożone i szybko się zwrócą. Po awanturach sejmowych, ostrym sprzeciwie PSL premier obiecał, że przyjmie rozsądną propozycję SLD, by obniżyć dotacje budżetowe proporcjonalnie do ich wielkości. Kuluarowe intrygi PO, próby oszukania opozycji sprawiły, że Sejm odrzucił piątkowym rankiem zepsuty w ostatniej chwili przez PO projekt lewicy. Jednak platformersi poszli po rozum do głowy i później zajęto się ponownie nieco zmodyfikowanym projektem SLD.
* Okazuje się, że w Lublinie żyje niespotykany nigdzie, endemiczny wręcz gatunek ludzki. Studentów i emerytów, którzy mają po 20 tysięcy zł niespodziewanych oszczędności i wpłacają je na konto wyborcze pana posła Janusza Palikota. Podobno tylko z czystej miłości do urody i mądrości polityka-milionera. Szwindel jest ewidentny, każdy go widzi, tylko lubelska prokuratura nie chce przekrętu dostrzec. Dzięki temu pan poseł Palikot śmieje się publicznie w Sejmie demonstrując ,,chamom'' swą bezkarność.
* Janusz Kurtyka, protegowany Jana Marii Rokity, może wreszcie stracić posadę. Dopóki jego prokuratorzy opluwali ludzi lewicy, IPN był w porządku. Ale lewicowe tematy szybko się skończyły i sPiSiały IPN przywalił obecnemu pupilkowi PO – byłemu prezydentowi Lechowi Wałęsie. Premier Tusk zmarszczył brew i zapowiedział porządki w IPN. Ciekawe, czy tak wiele obiecujący premier przynajmniej tym razem tej jednej obietnicy dotrzyma.
* San Marino może spać spokojnie, bo piłkarze tego kraju przegrali z naszymi. Zwycięstwo naszych zawodowców nad tamtejszymi amatorami uznano za wielki narodowy sukces. Osładzał on klęskę Radosława Sikorskiego w boju o fotel genseka NATO i zapowiedź, że nie będzie przyśpieszonej beatyfikacji Jana Pawła II.
* Nie będzie przyśpieszonej prywatyzacji Polmosów z Bielska-Białej i z Józefowa. Bo wyszło na jaw, że mienie państwowe chce kupić tatuś posła Łukasza Gibały z PO, a sam pan poseł w firmach tatusia zdobywał pieniądze, czyli potrzebne w PO doświadczenia polityczne. Poza tym pan tatuś pana posła oferował za mienie państwowe mało.
* Sejm wycenił krzywdy ,,rodzinom ofiar wystąpień wolnościowych z lat 1956 – 1983'' na 50 tys. zł polskich od jednej ofiary. Prawo do rekompensaty za krzywdy podlega dziedziczeniu. Nie sprecyzowano, czy krzywdy mają być rewaloryzowane.
* Pan poseł Longin Komołowski, aktywista ,,wystąpień wolnościowych'' z czasów ,,Solidarności'', wicepremier w rządzie Buzka, nie może narzekać na krzywdy, bo co miesiąc tylko od państwowej firmy Bumar pobiera 8 tys. zł. Za organizowanie spotkań przedstawicieli firmy z sejmową Komisją Obrony. Pracuje też w PKP, ale nie ujawnił jeszcze, ile za swe ewentualne krzywdy teraz pobiera.
* W polskim MSZ modlono się w intencji niedojścia do bliskiego spotkania prezydenta Lecha Aleksandra Kaczyńskiego z prezydentem Barackiem Obamą. MSZ obawia się, że prezydent Lech Aleksander zapragnie nie tylko zrobić sobie zdjęcie z Obamą, ale także obsobaczy go za miękką postawę wobec Rosji. Utrwali stereotyp Polski jako kraju z genetyczną antyruską fobią.
Piotr Gadzinowski
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
xx
Aktywny uzytkownik
Dołączył: 19 Gru 2008
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: kujawsko-pomorskie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 9:58, 04 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
STRACH PRZED EUROPĄ?
Co z Kartą Praw Podstawowych, Panie Premierze
Kiedy premier Donald Tusk w końcu 2007 r. pozbawił Polaków prawa korzystania z zapisów europejskiej Karty Praw Podstawowych – by się nie narażać Kaczyńskim i Kościołowi – solennie obiecywał nam, że jego rząd do sprawy tej wróci, że rozważy możliwość odstąpienia od tzw. protokołu brytyjskiego ograniczającego obywatelom Wielkiej Brytanii (a w konsekwencji i Polski) prawa obywatelskie. Minęło piętnaście miesięcy i nic się nie zmieniło. Ta obietnica premiera podobnie jak i wiele innych pozostała pusta.
Kiedy pojawiła się Karta Praw Podstawowych, w skupieniu czytaliśmy jej 54 artykuły. Rozstrzygały przecież tak fundamentalne kwestie jak: godność człowieka, wolności, równość, solidarność, prawa obywatelskie, wymiar sprawiedliwości.
Kaczyński mówi NIE
4 października 2007 r. rząd Jarosława Kaczyńskiego zdecydował, że polscy obywatele nie będą podlegać ochronie zagwarantowanej w Karcie Praw Podstawowych w taki sposób jak obywatele pozostałych krajów UE (z wyjątkiem Wielkiej Brytanii). I nie będą mogli dochodzić praw zawartych w karcie przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Dlaczego? Bo – jak tłumaczyli ludzie Kaczyńskiego – chodziło o zapobieżenie jakimkolwiek interpretacjom prawa przez ETPCz, które doprowadziłyby do zmiany definicji rodziny i przymuszały państwo polskie do uznawania małżeństw homoseksualnych.
Jak powiedzieli, tak się stało! Na szczycie w Lizbonie 18 – 19 października 2007 Polska przyłączyła się do protokołu brytyjskiego ograniczającego stosowanie karty. Nie zgodziła się zwłaszcza na rozdziały traktujące o godności i wolności człowieka – m.in. prawie do poszanowania prywatności i życia rodzinnego, prawie do zawarcia małżeństwa i rodziny, wolności myśli, sumienia, religii...
Ironia losu
Niezadowolenie spowodowane decyzją rządu było znaczne. Nieprawdopodobną ironią losu nazwał Józef Pinior, eurodeputowany LiD, możliwość nieprzyjęcia karty przez kraj, w którym powstała ,,Solidarność''. Władysław Bartoszewski przekonywał, że upór w kwestii niepodpisania karty jest wyrazem ignorancji i nieznajomości prawa europejskiego. Amnesty International przestrzegała przed tworzeniem Europy dwóch prędkości. Dzisiejszy minister Bogdan Klich, wtedy eurodeputowany, mówił, że to skandal, że rząd Kaczyńskiego odrzucając kartę nie dochowuje zobowiązań wobec związków zawodowych i dziedzictwa ,,S''. Zdecydowanym zwolennikiem karty był także Donald Tusk. Po wygranych w 2007 r. wyborach politycy PO deklarowali, że Polska przyjmie kartę wbrew zastrzeżeniom poprzednich władz!
Wkrótce jednak Donald Tusk ochłódł w poparciu dla karty. Zapowiedział, że wysłucha opinii specjalistów na temat wad i zalet wynikających z ewentualnego podpisania, lub nie Karty Praw Podstawowych. Eurodeputowani LiD apelowali więc do Tuska, by nie ulegał szantażowi politycznemu PiS i wywiązał się z powyborczych obietnic. Prosiła Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Przekonywali profesorowie. Na nic. – Pojadę do Lizbony i Brukseli podpisać traktat reformujący z uszanowaniem efektów negocjacji moich poprzedników – powiedział podczas swego exposé (23 listopada 2007 r.) premier.
Polacy kartę chcieli
Biskupi uznali tę decyzję za pozytywną i rozsądną. To nic, że z sondażu przeprowadzonego dla ,,GW'' wynikało, że poparcie dla karty deklaruje aż 57 proc. Polaków, a tylko 22 proc. jest przeciw.
29 listopada 2007 Parlament Europejski przyjął rezolucję, w której poparł Kartę Praw Podstawowych i zaapelował do Polski i Wielkiej Brytanii, by zrezygnowały z protokołu ograniczającego jej działanie. 13 grudnia 2007 uroczyście podpisano traktat reformujący i nadano prawny charakter karcie. Decyzja premiera Tuska, sprzeczna z jego obietnicami, sprawia, że karta w Polsce będzie podlegać ograniczeniu wynegocjowanemu wcześniej przez rząd Jarosława Kaczyńskiego.
20 grudnia 2007 Sejm (głosami koalicji) przyjął uchwałę, w której wyraził nadzieję, że możliwe będzie odstąpienie przez Rzeczpospolitą od protokołu brytyjskiego. I co z tego? Skoro trzy miesiące później prezydent Lech Kaczyński uznał, iż ograniczenie karty to rozwiązanie najlepsze dla narodu. I od tej pory nic się nie dzieje. Co najwyżej posłowie zapytają o kartę (pos. Tadeusz Iwiński przygotowuje interpelację w tej sprawie), można też w Fundacji Praw Podstawowych pobrać ankietę i zaapelować do rządu, by formalnie odstąpił od protokołu brytyjskiego.
Powiedzą państwo: nic się nie stało. Przecież karta miała wejść w życie pod warunkiem, że wszystkie państwa członkowskie ratyfikują Traktat Lizboński. Tymczasem Irlandia, Niemcy, Czechy i Polska do tej pory tego nie uczyniły. Myślę, że to nie tak. Że jeśli rząd wciąż jeszcze nie dojrzał do wycofania się z brytyjskiego protokołu, to niewielkie są szanse, że dojrzeje kiedykolwiek. A jeśli zgodzimy się, by Donald Tusk karmił nas niespełnionymi obietnicami także na forum międzynarodowym, to miejmy pretensje do samych siebie. Ci, którzy nie lubią dwóch kategorii Europejczyków, niech pytają: co z Kartą Praw Podstawowych, Panie Premierze?
* * *
Karta Praw Podstawowych UE to zbiór fundamentalnych praw człowieka uchwalony i podpisany 7 grudnia 2000 r. podczas szczytu Rady Europejskiej w Nicei w imieniu trzech organów Unii Europejskiej: parlamentu, rady oraz komisji. Powtórnie – z poprawkami – podpisany podczas szczytu w Lizbonie 12 grudnia 2007 r. Moc wiążącą dokumentowi nadał Traktat Lizboński podpisany 13 grudnia 2007 r.
Karta miała zacząć obowiązywać od 1 stycznia 2009 r. Ale nie zaczęła, bo nie wszystkie państwa – w tym Polska – ratyfikowały traktat.
(*)Ewa Rosolak
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
xx
Aktywny uzytkownik
Dołączył: 19 Gru 2008
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: kujawsko-pomorskie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 9:40, 05 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Zyski PTE zagrażają systemowi emerytalnemu
Drugi filar ubezpieczeń społecznych jest drogi. Za drogi. Utrzymywanie obecnego stanu może doprowadzić do rozpadu systemu emerytalnego i ostatecznej kompromitacji idei partnerstwa publiczno- -prywatnego.
Ze 120 mld zł, które wpłynęły w ciągu ostatnich 10 lat do OFE, zarządzające nimi powszechne towarzystwa emerytalne (PTE) pobrały jako wynagrodzenie ponad 10,5 mld zł. To prawie 9 proc. przelanych do funduszy składek przyszłych emerytów.
Systemowy błąd w sposobie wynagradzania firm zarządzających OFE - ich przychody niemal w ogóle nie zależą od tego, co najważniejsze dla ich klientów, czyli zysków z inwestycji - najbardziej uzmysławia sytuacja z 2008 roku. Aktywa przyszłych emerytów stopniały o 22 mld zł, a zarządzający OFE pobrali tytułem opłat rekordową kwotę 1,8 mld zł. Z tej kwoty 740 mln zł to ich zysk. Też rekordowy. Dla porównania ZUS, który jest uważany za drogą instytucję, ale wykonuje nieskończenie więcej zadań niż PTE, kosztował nas w ubiegłym roku zaledwie 3,35 mld zł.
Taka sytuacja jest nie do zaakceptowania. I to nie tylko z powodu konieczności dbania o interes klientów czy bezpieczeństwo wypłacalności systemu emerytalnego - wszak gwarantem wypłat minimalnych świadczeń jest Skarb Państwa. Wbrew pozorom jej zmiana jest też w interesie zarządzających OFE. Jeśli wciąż będą alergicznie, a czasem wręcz histerycznie reagować na próby obniżenia ich zysków, może się to skończyć całkowitym odwrotem od II filaru. Coraz częściej pojawia się postulat jego dobrowolności (np. ostatnia propozycja OPZZ) czy wręcz likwidacji.
Manufakturowy biznes
Fabryka zysków. Takim mianem są nazywane w dużych grupach kapitałowych działające tam PTE. Ryzyko prowadzenia tego biznesu jest bliskie zeru. Przede wszystkim zapewniony jest stały dochód. Pracujący klient, który musi być członkiem OFE (podobnie jak opłacać składki do ZUS) co miesiąc wpłaca do funduszu ponad 37 proc. swojej składki emerytalnej. A to marzenie każdej firmy, która w normalnych rynkowych warunkach musi walczyć o przetrwanie, klienta i przychody.
Zagrożenia są minimalne. Polegają na nieosiągnięciu tzw. wymagalnej stopy zwrotu oraz przejęciu części klientów przez konkurencję. Bardzo łatwo też określić konieczne do poniesienia koszty. Wynikają głównie z obowiązków nałożonych przez ustawodawcę, np. konieczność wysłania do klientów informacji o stanie konta, obowiązków informacyjnych czy kosztów nadzoru czy ZUS. Powszechne Towarzystwa Emerytalne ponoszą też koszty operacyjne, wynikające m.in. z obrotu papierami wartościowymi czy zatrudnienia. Reszta zależy od decyzji akcjonariuszy. Jeśli chcą np. prowadzić agresywną politykę przejęć klientów, rosną koszty akwizycji.
Prowadzenie tego biznesu nie jest więc skomplikowane.
Gra zerojedynkowa
Mimo tego PTE nie konkurują ze sobą praktycznie o klienta wysokością kosztów, jakie musi ponieść. Liczy się tutaj wysokość prowizji od wpływającej do funduszu składki oraz tzw. opłata za zarządzenie. A im są wyższe, tym mniej pozostaje na koncie przyszłego emeryta. Droższy fundusz oznacza więc niższą emeryturę.
Na początku reformy w 1999 roku OFE konkurowały ze sobą wysokością prowizji. Same ustalały ich wysokość. Większość redukowała je w miarę upływu czasu, w którym klient należał do OFE. Tak było do kwietnia 2004 r. Wprowadzona wtedy zmiana określiła maksymalne limity opłaty od składki. Docelowo, ale dopiero od 1 stycznia 2014 r., OFE nie będą mogły z pieniędzy przekazywanych im z ZUS zabrać więcej niż 3,5 proc. Do tej daty maksymalny limit opłaty jest ustalany różnie. Na przykład w latach 2004-2010 wynosi 7 proc. Niestety wraz ze zmianą przepisów wszystkie OFE (poza Allianz Polska OFE) ustaliły wysokość prowizji na maksymalnym 7-proc., dopuszczalnym poziomie. Co więcej, niektóre, wykorzystując okazję i nieprecyzyjne przepisy, złamały wręcz dane klientom słowo. Nie obniżyły im prowizji w sposób obiecany w momencie zapisywania się przez nich do OFE.
Podobnie jest z opłatą za zarządzanie, pobieraną przez PTE bezpośrednio z aktywów OFE. Wszystkie ustaliły ją na maksymalnie wysokim poziomie.
To m.in. dlatego resort pracy zaproponował przyspieszenie terminu redukcji prowizji (od 2010 roku ma wynosić maksymalnie 3,5 proc.) i wprowadzenie ostrzejszych limitów od opłaty za zarządzanie. Projekt odpowiedniej ustawy trafił już do Sejmu. W efekcie przychody PTE w latach 2010-2050 zamiast 197,7 mld zł mają wynieść 140,5 mld zł. Z kolei zysk 86,7 mld zł, a nie 144,1 mld zł. Ta propozycja wzbudziła ogromny sprzeciw zarządzających OFE. Dopominają się też, i słusznie, innych zmian - takich jak wielofunduszowość, zmiany w sposobie akwizycji czy rozszerzenie możliwości inwestycyjnych. Ale główny ciężar argumentacji odnosi się do opłat.
W poszukiwaniu równowagi
Interes akcjonariuszy PTE i ich klientów jest różny. Im niższe przychody PTE, tym wyższe świadczenia przyszłych emerytów, a niższe zyski zarządzających. Nie ma jednak nic zdrożnego w tym, że zarządzający OFE, którzy zainwestowali w rozpoczęcie emerytalnego biznesu kapitał, chcą osiągać zyski. Nie wolno też oczekiwać, że PTE będą skutecznie zarządzać emerytalnymi pieniędzmi, jeśli nie będą miały środków na opłacanie najlepszych specjalistów.
Jednak w normalnej sytuacji stosunek kosztów do zysków reguluje rynek. To konkurencja wymusza na firmie redukcję kosztów, ale także zmusza ją do wyprodukowania najlepszego z możliwych produktów czy usługi. Jeśli będą złe, nikt ich nie kupi.
Obecna sytuacja na emerytalnym rynku nie jest jednak normalna. Zawodzi konkurencja. Fundusze nie rywalizują w praktyce o klienta wysokościami opłat, stosują też zbliżoną politykę inwestycyjną.
W sytuacji gdy zawodzą rynkowe zachęty zmuszające zarządzających OFE do obniżenia swoich zysków - zwłaszcza wobec ogromnych strat, jakie ponieśli w ostatnim czasie klienci OFE - ustawodawca powinien wprowadzić rozwiązanie administracyjnie do tego ich zmuszające. Choć nie powinien też zapominać, że to niejedyny sposób na podwyższenie emerytur.
Niepodjęcie żadnych działań może doprowadzić do demontażu obecnego systemu emerytalnego. Po pierwsze, zgromadzone tam ponad 130 mld zł (a kapitał ten będzie rósł) jest łakomym kąskiem dla polityków. Każdy z nich chciałby móc dysponować takim kapitałem. Po drugie, obecna sytuacja jest społecznie nie do zaakceptowania. Ludzie czują, że coś jest nie tak. Skoro OFE tracą, to dlaczego zarządzające nimi firmy osiągają rekordowe zyski. A polityczna wola rozprawienia się z zarządzającymi i brak akceptacji dla II filaru wcześniej czy później doprowadzi do jego likwidacji.
Brak reakcji spowoduje też kompromitację idei partnerstwa publiczno-prywatnego. A pożądany jest przecież układ, w którym państwo tworzy prawne ramy i odpowiada za jakieś zadanie publiczne, ale jego realizację zleca lepiej zazwyczaj działającym prywatnym podmiotom.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Misza
Aktywny uzytkownik
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 216
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ze wsi Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 10:56, 05 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Karta Praw Podstawowych jako akt zawierający normy prawne o zasięgu kontynentalnym realnie oddziaływałaby na ustawodawstwa poszczególnych państw członkowskich.
Czym jest prawo i jaką odgrywa rolę poczytaj sobie XX w odpowiednich podręcznikach z Teorii Państwa I Prawa.Osobiście znam i inne regulacje odnoszące się do praw człowieka-sprawa ma swoja historię.Natomiast ustawianie prawa do małżęństwa i rodzinny zaproponowane w takiej wersji jak w Karcie jest nie do przyjęcia dla większości Polaków.Zobacz dostepne sądaże na temat prawa do adopcji przez homoseksualistów.
KTO na tym forum jest za prawem adoptowania dzieci przez małżeństwa homoseksualistów?Prosze o odpowiedzi,chciałbym wiedzieć z kim rozmawiam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
xx
Aktywny uzytkownik
Dołączył: 19 Gru 2008
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: kujawsko-pomorskie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 15:50, 05 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Tutaj pełna zgoda. Małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
cyngiel
Aktywny uzytkownik
Dołączył: 14 Wrz 2008
Posty: 550
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: podkarpackie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 16:11, 05 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Homoseksualistom pozostawiam leczenie ( u Hitlera dla homo był gaz ), a nie ubieganie się o dzieci. Jakby natura uznała to za zdrowe, to stworzyła by możliwość aby mieli dzieci w sposób naturalny. Czy Państwo ogranicza ich człowieczeństwo niech się zastanowią co mówią. Czy Państwo ma też przymykać oczy na seryjnych morderców i pedofilów i pozwolić im realizować się w ich zboczeniach ???
PS. a teraz taki kawał ... siedzi trzech pedałów w wannie, ten w środku jest najważniejszy ... nie, ma urodziny.
Ps2. Ja tu kuźwa czegoś nie rozumiem, pedofilów można i trzeba leczyć ( to jest warunek, żeby wyszli na wolność ), a pedałów trzeba akceptować i dawać im prawa rodzicielskie. Zachód jest zgniły do spodu, bo naszym rodzimym pedałom nawet by nie przyszło do głowy, żeby coś robić oprócz wstydenia się ...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez cyngiel dnia Nie 16:29, 05 Kwi 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Misza
Aktywny uzytkownik
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 216
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ze wsi Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 22:10, 05 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Nie jestem Hitlerem żeby z powodu jakichkolwiek przypadłości zabijać.Jeżeli ktos ma swoja przypadłośc to jego sprawa-niech się kocha z kim chce.Nic mi do tego,palcem nie będe pokazywał.
Prawo naturalne,nie chcę napisac- Boskie,bo róznie jest rozumiany lub nie,jest dla mnie istotne.
Prawo do małżeństwa,do rodziny ujetę w Karcie Praw Podstawowych jest przyczyna weta ze strony Polski.Sama Karta dla mnie jest napisana bardzo hasłowo,nie widzę tam wspólnych idei dla poszczególnych instytucji wymienionych hasłowo.Mamy przecież juz podobny dokument który funkcjonuje ponad pól wieku dobrze opisany i zinterpretowany.
Dzieki za odpowiedzi,uspokoiłes mnie XX i Cyngiel.
Przepraszam za błędy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
xx
Aktywny uzytkownik
Dołączył: 19 Gru 2008
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: kujawsko-pomorskie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 9:50, 10 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
BRAK LEWICOWEJ ALTERNATYWY
Słabnie poparcie dla koalicji rządzącej, ale...
Już 57 procent obywateli polskich negatywnie ocenia rządy koalicji PO-PSL. Tak wynika z przywołanych przez ,,Rzeczpospolitą'' wyników badań sondażowych przeprowadzonych przez Instytut Badań Publicznych Homo Homini. Tymczasem na horyzoncie nie widać realnej, mocnej lewicowej alternatywy, takiej, która zyskiwałaby w sondażach co najmniej 20 – 25 procent. To głównie z powodu braku takiej alternatywy spora cześć wyborców uporczywie trzyma się Platformy. Niektórzy być może zgodnie z powiedzeniem, że ,,jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma''. 42 proc. poparcia dla prawicowego rządu to oczywiście ciągle dużo, ale nasilające się zjawiska kryzysowe mogą sprawić, że nastroje rozczarowania będą narastać.
Potrzeba 20 – 25 procent
Społeczeństwo coraz częściej dostrzega pustkę obietnic z kampanii wyborczej Platformy i coraz jaskrawiej widzi, że rząd nie ma sukcesów w sprawowaniu władzy, że słabo powstrzymuje kryzysowe problemy, że nie ma pomysłu na przeciwdziałanie bezrobociu. Wyborcy nie są też obojętni na pojawiające się co rusz afery takie jak przypadek senatora PO Tomasza Misiaka, czy coraz bardziej podejrzanie wyglądającą sprawę prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego. Nie są też ślepi na występujące w PSL tendencje do naturalnego niemal nepotyzmu. Dostrzegają ponadto pojawiające się coraz częściej spięcia w ramach koalicji.
Zazwyczaj w sytuacji kryzysu rządów prawicowych rolę politycznej alternatywy przejmują w naturalny sposób lewica i centrolewica. Dziś takiej pozycji nie zajmują. 12-proc. poparcie dla lewicy to zbyt mało, żeby mogła ona zająć taką pozycję.
Mocno się odróżniać
Politolog dr Rafał Chwedoruk jest zdania, że ,,SLD musi kontynuować to, co stało się wraz ze zmianą na fotelu przewodniczącego, to znaczy być partią symetrycznie opozycyjną tak wobec Platformy, jak i wobec PiS''.
– Musi znaleźć trwałe płaszczyzny różnic – mówi Chwedoruk. – Z PiS musi nadal toczyć wojnę o charakterze historycznym, to znaczy związaną z oceną okresu PRL, relacjami z Kościołem itd., natomiast z PO powinien spierać się w kwestiach społeczno-gospodarczych i pokazywać jego uwikłanie w relacje prywatny biznes – władza. O ile wobec PiS tożsamość SLD jest wyrazista, o tyle w stosunku do PO jest z tym problem. W okresie kryzysu gospodarczego lewica musi wyraźnie pokazać, że tylko ona potrafi zapewnić elementarne bezpieczeństwo obywatelom – radzi politolog.
Prof. Wawrzyniec Konarski stwierdza lakonicznie: – Aby stać się realną alternatywą dla obecnych rządów lewica musi spełnić dwa warunki: mieć program i przywódcę. Dziś nie ma ani jednego, ani drugiego.
Nieustanny PO-PiS
Polityk PSL Janusz Piechociński, mimo że jest członkiem partii obecnie współrządzącej, widzi problem w braku silnej alternatywy lewicowej.
– W Polsce najczęściej jest tak, że potrafimy radzić innym, a nie sobie – mówi Piechociński. – Doradzić można jedynie rzetelną pracę nad ustawami, nad stanem umysłów własnego zaplecza, gigantyczną robotę w terenie, inicjowanie publicznych debat i dyskusji, czyli właściwe robienie polityki, a nie politykierstwo. SLD i PSL są zresztą w podobnej, bardzo niekomfortowej dla siebie sytuacji: PSL-owi zarzuca się, że nie wspiera w wojnie z PiS koalicjanta, a Sojuszowi, gdy krytykuje rząd, wspieranie PiS, własnego fundamentalnego przeciwnika. Sytuację utrudnia nieustanna dominacja PO i PiS, która zamraża debatę publiczną. Pozostałe ugrupowania są zepchnięte do niszy medialnej. Lewica, podobnie jak PSL, powinna dążyć do poszerzania debaty publicznej o tematy związane ze sprawami społecznymi i gospodarczymi, ale na to nie ma popytu medialnego – stwierdza polityk PSL.
Eurowybory dobrą okazją
Wiceprzewodnicząca SLD Jolanta Szymanek-Deresz uważa, że okazją dla lewicy mogą być wybory europejskie i podkreśla, że ,,lewica nie powinna czerpać korzyści tylko z faktu spadku notowań PO, PSL, czy PiS, lecz cały czas wychodzić do społeczeństwa ze swoimi projektami''.
– Tak się stało w przypadku redukcji budżetów partyjnych – zauważa Jolanta Szymanek-Deresz. – Zbliżają się eurowybory i będziemy mieli okazję zaprezentować manifest partii europejskich socjalistów ,,People first'', czyli – w wolnym tłumaczeniu – ,,Po pierwsze człowiek''. Jest w nim zawarta nasza wizja Europy, budowania takich relacji, żeby dbało się o człowieka a nie o instytucje; o człowieka a nie o rynek; o człowieka a nie o struktury – mówi wiceprzewodnicząca Sojuszu. (Wsp. KAZ)
(*)KRZYSZTOF LUBCZYŃSKI
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
filologini58
Aktywny uzytkownik
Dołączył: 15 Mar 2008
Posty: 355
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: podkarpackie
|
Wysłany: Sob 20:20, 11 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
PO planuje 500 spotkań na 500 dni rządów, 1 godz. 41 minut temu
500 spotkań na 500 dni rządów - pod takim hasłem parlamentarzyści Platformy Obywatelskiej odbędą cykl spotkań w całej Polsce, w trakcie których informować będą o dotychczasowych działaniach koalicji PO-PSL - poinformował łódzki senator Platformy Maciej Grubski.
Grubski zaznaczył, że pierwsze spotkania w ramach tego cyklu mają się odbyć tuż po świętach wielkanocnych we wtorek w Łodzi. Podczas spotkań z łodzianami działacze PO będą podsumowywać 500 dni rządów PO i odpowiadać na pytania.
- Chcemy poinformować m.in. o tym, jakie są postępy w pracach parlamentu, ale także odpowiedzieć na pytania, czy wątpliwości ludzi - powiedział senator. Grubski spodziewa się, że nie tylko "wielka polityka", ale też sprawy lokalne będą poruszane podczas planowanych spotkań
Pierwsze spotkania zorganizują w Łodzi wspólnie senatorowie Grubski oraz Krzysztof Kwiatkowski, pełniący również funkcję wiceministra sprawiedliwości.
Prezydent Lech Kaczyński powołał rząd Donalda Tuska 16 listopada 2007 r.
źródło informacji: INTERIA.PL/PAP
A oto KOMENTARZE.... bezcenne, nie ocenzurowane, czyli 'jak leci':
Wasze komentarze (46)dodaj komentarz
PO co będziecie się trudzić(2009-04-11 18:4
~dosyćzaraz ogłoście że jest bardzo dobrze, że wszystko
staniało ,że pensje poszły w górę ,że wystarcza...
Kampania za naszą kasę?(2009-04-11 18:47)~PrzeMPOpuliści będą jeździć i się promować za naszą kasę - a tak chcieli ograniczyć (innym)finansowan...
oto oni ; marni , bez honoru ludzie(2009-04-11 18:45)~profesorTusk ,Kaczyńscy, Kwaśniewski, Wałęsa , całe PSL matoły i szukam 1 polityka uczciwego , nie ma.
....500 KAPUSIÓW NA 500 DNI RZĄDÓW.....)) (1)(2009-04-11 18:26)~B I B E RTW BOLEK- kapusiów LEGENDA. TW ZNAK- znak PO-jednania w Nocnej Zmianie za lojalki wobec SB-cji PO...
...NIE BYŁBYM BIBEREM PRAWYM GDYBYM NIE....))(2009-04-11 18:41)~B I B E RPrzypomnę więc, że każdy KAPUŚ a więc SB-cki donosiciel na kolegów, ma swojego OFICERA PROWADZĄCE...
jakich spotkań ?(2009-04-11 18:40)~sutenermam pytania w stylu palikota, chodzi o nierząd ?
spotkania(2009-04-11 18:40)~obywatel kejnchyba za własne diety!!! a nie za moje podatki przestanę płacić!! DO ROBOTY!!! a nie pławić ...
Ludzie !(2009-04-11 18:40)~załamanyja na ten rząd głosowałem ! sorry ,wybaczcie ! nigdy już !
Tusk przestań już bayerować !(2009-04-11 18:3~były POi idż w diabły , zabierz ekipe marną też !
Co tu komentować ? (2)(2009-04-11 17:4~polonNormalnie-500 * X kłamstw=ogłupianie narodu.
Re: Co tu komentować ?(2009-04-11 18:3~emerytkaUWAGA SONDAŻ!!!!!!500%
Co tu komentoawć ,jest nam gorzej jak było,a tylko przekręty ,kłamstwa ja...
Ale jaja(2009-04-11 18:37)~jajoDramat w 500 aktach
Lanie wody ,a raczej -- POmyj ciąg dalszy ! ! (1)(2009-04-11 18:15)~arek1701Jaki kit, jeszcze można wcisnąć ludziom żeby dali wiarę temu szemranemu ugrupowaniu ? Co jeszcze ...
Re: Lanie wody ,a raczej -- POmyj ciąg dals...(2009-04-11 18:36)~KarolSą tacy co Im uwierzą.A teraz są ostoją i azylem dla wszelkiego elementu politycznego.Zauważ kto
...
Co PO zrobiło dla kraju za te 500 dni? Potrafi ...(2009-04-11 18:34)
~asCo PO zrobiło dla kraju za te 500 dni? Potrafi ktoś odpowiedzieć?
No to zafundują nam 500 dni kłamstw!!. (1)(2009-04-11 18:19)~maniektak tszymać !
Tylko gdzie te cuda ??
TszYMAJ(2009-04-11 18:32)~TSZsię Kaczek. Wesołych świąt.
LENIN I TUSK WIECZNIE ŻYWI- WRACA PRL-WSKA(2009-04-11 18:25)~EDPROPAGANDA.WMÓWIĆ LUDZIOM,ŻE JEST DOBRZE.
Czy na te spotkania wstawią się wszystkie......(2009-04-11 18:23)
~SprawiedliwyDyplomatolki? Sprawdzimy.
500(2009-04-11 18:17)~gustawNo bo to narobiły się chłopaki i dziewczyny z PO
co niemiara. Sukces za sukcesem goni. Ludzie szc...
A jakie atrakcje przewiduje Tusk na tych .....(2009-04-11 18:16)
~Mamutspotkaniach? Piwo gratis? Typowa Kiełbasa Wyborcza rodem z PRL.
O CZYM LENIE BEDĄ MÓWIĆ O SWOJEJ (1)(2009-04-11 17:43)
~ADEKNIEKOMPETENCJI I KŁÓTLIWOŚCI ?
Re: O CZYM LENIE BEDĄ MÓWIĆ O SWOJEJ(2009-04-11 18:16)~M...Obiecywać będą. Robili coś innego od kilku lat? Jak byli w opozycji obiecywali, jak są w rządzie
...
do roboty(2009-04-11 18:15)~w.kdo roboty platfusy,śmierdzące lenie,nieudaczniki
...Ja proponuję jakąś... (1)(2009-04-11 17:50)~wwwidzinwestycję oddać przed terminem, z wielką pompą. Coś mi to przypomina.
Re: ...Ja proponuję jakąś...(2009-04-11 18:14)~M...Już oddawali boiska, które na drugi dzień zamykali. Albo z wielką pompa otwierali inwestycje budo...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
xx
Aktywny uzytkownik
Dołączył: 19 Gru 2008
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: kujawsko-pomorskie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 11:00, 12 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Długi cień Giertycha
Telewizja publiczna
On jest uzależniony od Giertycha. Jest przez niego zniewolony, oczywiście w sensie metaforycznym – mówi w rozmowie z ,,Gazetą Wyborczą'' o p.o. prezesa TVP SA Piotrze Farfale Tomasz Rudomino.
Były członek zarządu TVP SA, który jeszcze kilka miesięcy temu współrządził z Farfałem telewizją publiczną po zawieszeniu Andrzeja Urbańskiego i Sławomira Siwka, jest obecnie najsurowszym krytykiem Farfała. Zdaniem Rudominy, Farfał ,,sprowadził do spółki na bardzo lukratywne posady armię ludzi, którzy wcześniej zajmowali bardzo wysokie stanowiska w LPR i Młodzieży Wszechpolskiej''. – Celem są czerwcowe wybory i wykorzystanie TVP do propagandy – mówi Rudomino. Obwinia Farfała o to, że jako ,,b. neonazista sprawił on, że TVP jest postrzegana w świecie jako homofobiczna i ksenofobiczna''. Rudomino zarzuca Farfałowi, że nie okazał się lepszym menedżerem od Urbańskiego, który wpędził telewizję w tarapaty finansowe. I postuluje, by w czasie oczekiwania na nową ustawę medialną powołany został tymczasowy zarząd TVP.
Tymczasem Farfał udzielił obszernego wywiadu ,,Dziennikowi''. Odniósł się do wezwania do bojkotu TVP i do listu grona osób publicznych do premiera. Wezwały one do położenia kresu obecności Farfała i jego współpracowników w TVP. P.o. prezesa broni się przed zarzutami, że jest ,,faszystą, oszołomem, ksenofobem'' i że blokuje gejom i lesbijkom dostęp na wizję. Jego zdaniem, projekt ustawy medialnej przygotowany przez PO, SLD i PSL ,,wywraca cały system medialny w Polsce na niekorzyść nadawców publicznych'' i ,,nie sądzi, aby ustawa ta kiedykolwiek weszła w życie''.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
xx
Aktywny uzytkownik
Dołączył: 19 Gru 2008
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: kujawsko-pomorskie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 9:25, 18 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
MINISTERSTWO SAMYCH KIEROWNIKÓW
Królestwo Rostowskiego, czyli...
Strażnik państwowej kasy Jacek Rostowski oszczędza w podległych mu służbach... na pracownikach skarbówek i urzędów celnych. W samym Ministerstwie Finansów do ograniczenia administracji mu nieśpieszno. Zwykłych pracowników tu jak na lekarstwo. Za to kadry kierowniczej...
Z danych, które przekazano związkom zawodowym, wynika, że na jednego kierownika przypada tu 2,6 szeregowego pracownika. Mamy więc mnogość dyrektorów, ich zastępców, naczelników, ministerialnych radców. Ministrowi nie przeszkadza również zatrudnianie nowych ludzi, choć swoim podwładnym z izb skarbowych stanowczo tego zakazał. Ale co wolno wojewodzie...
Sami dyrektorzy i naczelnicy
Administracja kierownicza resortu za rządów Rostowskiego rozrosła się do ogromnych rozmiarów. Wspomaga go ,,zaledwie'' dziewięciu wiceministrów. Do tego na 1,8 tys. etatów co trzeci to dyrektor lub naczelnik. Z naszych informacji wynika, że w jednym z departamentów na jedno stanowisko kierownicze nie przypada nawet jeden zwykły pracownik. W siedmiu jest mniej niż dwóch na kierownika, a jedynie w pięciu na 42 komórki organizacyjne jeden szef ma pod sobą więcej niż pięciu ludzi od ,,czarnej roboty''. – Za PiS już było fatalnie, kiedy w ministerstwie na jednego szefa przypadało średnio 5,6 pracownika. To, co się teraz dzieje, to skandal – mówi Tomasz Ludwiński z Sekcji Krajowej Pracowników Skarbowych ,,Solidarności''.
,,Góra'' sobie poradzi
Resort twierdzi jednak, że związki nie mają racji czepiając się przerostu kierownictwa nad pracownikami. Zapewnia, że dopiero za rządów Rostowskiego wprowadzono normy zatrudnienia, aby sytuację przywrócić do normalności. Ale takie normy obowiązują, jak mówi Ludwiński, tylko w resorcie. W podległych mu urzędach stanowisko naczelnika zarezerwowane jest dopiero dla wydziałów, które zatrudniają ponad 20 osób. W resorcie działają nawet nie wydziały, ale departamenty, w których pracuje 12 osób i oczywiście mają swojego dyrektora.
O zamiłowaniu do wyższych stanowisk, a co za tym idzie oczywiście wyższych wynagrodzeń, mogą świadczyć choćby wykazy z oficjalnych stron resortu finansów. Biuro Administracyjne ma dyrektora i jego trzech zastępców. Do tego 13 wydziałów, a jak wydziały to i naczelnicy. Swoich dyrektorów ma 38 departamentów, których – jak oceniają związkowcy – jest dziś najwięcej w historii funkcjonowania resortu. W Departamencie Administracji Podatkowej są dyrektor, trzech zastępców, radca ministra oraz 16 wydziałów. Itd...
A pracy przybywa
– To, co się tam dzieje, to skandal – mówi szef związków zawodowych pracowników skarbowych. – Zareagowaliśmy dlatego – wyjaśnia – że minister zakazał zatrudniania ludzi spoza resortu na pierwszej linii – w urzędach skarbowych. Dyrektorzy urzędów i izb skarbowych nie mogą przyjmować nowych ludzi na miejsce odchodzących. A roboty przybywa. Szczególnie dziś, kiedy kończy się termin rozliczania PIT-ów. Pracownicy uważają, że tego typu oszczędności są pozorne, tym bardziej że zakaz nie obowiązuje samego resortu. Tylko w styczniu i lutym do pracy w budynku przy ul. Świętokrzyskiej w Warszawie przyjęto 106 osób, z czego 16 spoza resortu finansów.
Rostowski musi pokazać, że kiedy doradza innym, jak mają oszczędzać i tnie portfele pozostałych resortów, sam też oszczędza. Oprócz wstrzymania przyjęć polecił wstrzymać wypłatę 3 proc. premii z tytułu tzw. oszczędnościówki pracownikom fiskusa. Zdaniem związkowców, te oszczędności są robione jedynie pod publiczkę. – Wystąpiłem do ministerstwa o przesłanie mi informacji, które miały spłynąć do 31 stycznia, jak wyglądają oszczędności w urzędach podległych resortowi. Usłyszałem, że takie pisma do centrali nie były przesyłane. To oznacza, że resort nie interesował się, jaki był ich wynik – stwierdził.
Źle to wróży...
– Jeżeli można pouczać innych, jak mają oszczędzać, to dobrze by było, aby minister Rostowski zaczął od swojego podwórka i lepiej zorganizował pracę podległego mu resortu. Jeżeli prawdą jest, że myśli o objęciu teki premiera po tym, jak obecny premier zostanie prezydentem, to źle to wróży Rzeczypospolitej – komentuje Marek Wikiński (SLD), członek sejmowej Komisji Skarbu.
Premier Donald Tusk zapowiadał ograniczenie nadmiernie rozrośniętej administracji publicznej. Obiecywał m.in. zmniejszenie liczby pracowników gabinetów politycznych. Miało to przynieść oszczędności dla państwa. Na razie nie idzie mu to jednak – jak wskazuje przykład Ministerstwa Finansów – najlepiej...
(*)Piotr Ożadowicz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
xx
Aktywny uzytkownik
Dołączył: 19 Gru 2008
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: kujawsko-pomorskie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 12:21, 19 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Przez cztery lata dyrektorem biura poselskiego polityka PO Zbigniewa Chlebowskiego był krewny jego żony - dowiedział się serwis tvp.info. Później współpracownik Chlebowskiego został dyrektorem Wojewódzkiego Ośrodka Ruchy Drogowego w Wałbrzychu, choć jego kandydatura przepadła w konkursie. Przed dwoma miesiącami w niejasnych okolicznościach objął zaś funkcję prezesa spółki hotelarskiej kontrolowanej przez skarb państwa.
Zbigniew Chlebowski to jedna z gwiazd Platformy Obywatelskiej. Jest przewodniczącym klubu parlamentarnego PO i szefem Komisji Finansów Publicznych, jednej z najważniejszych w sejmie. Z ustaleń tvp.info wynika, że przez cztery lata dyrektorem biura polskiego Zbigniewa Chlebowskiego był Robert Jagła, syn brata ciotecznego żony polityka PO. Został zatrudniony w 2003 roku. Odszedł w 2007, czyli w dwa lata po wybuchu afery związanej z Zytą Gilowską, która zatrudniła w swoim biurze poselskim synową.
Zbigniew Chlebowski uważa jednak, że w jego przypadku nie można mówić o nepotyzmie. - On nie jest żadną moją rodziną. Jest odległym kuzynem mojej żony. Mówienie o złamaniu norm etycznych jest w tym przypadku nieporozumieniem - mówi Zbigniew Chlebowski.
- Z Platformą jestem związany od 2001 roku, czyli od chwili jej powstania. Poseł Chlebowski nie jest moją rodziną - mówi z kolei Robert Jagła.
Inaczej sprawę zatrudnienia krewnego żony ocenia jednak poseł PiS Marek Suski. - Nie jest to może pokrewieństwo bardzo bliskie, pokroju brat albo siostra. Ale na pewno spotykali się na cioci u imieninach i ten fakt bez wątpienia miał wpływ na zatrudnienie pana Jagły - dodaje.
Podobnie uważa profesor Antonii Kamiński, specjalista ds. korupcji Instytutu Studiów Politycznych PAN, były szef polskiego oddziału Transparency International. - Poseł Chlebowski mógłby równie dobrze powiedzieć, że żona nie należy do jego rodziny. Moim zdaniem panowie Jagła i Chlebowski są rodziną i to bliską. Poseł Chlebowski nie powinien był zatrudniać pana Jagły - mówi prof. Kamiński.
Wątpliwości posła Suskiego budzi także kariera Roberta Jagły, która rozpoczęła się, gdy na początku 2007 roku opuścił biuro poselskie. 3 kwietnia opanowany przez polityków PO i PSL Zarząd Województwa Dolnośląskiego powołał Jagłę na stanowisko dyrektora Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Wałbrzychu. Krewny żony Chlebowskiego został powołany na czas określony, do rozstrzygnięcia konkursu. Konkurs rozpisano dwa tygodnie później. Kandydatura Jagły została odrzucona, ale mimo to były współpracownik posła Chlebowskiego wcale nie ustąpił ze stanowiska.
- Pan Robert Jagła faktycznie wziął udział w konkursie. Ostatecznie komisja nie wyłoniła żadnego kandydata - informuje Marta Libner, rzecznik prasowy zarządu Województwa Dolnośląskiego. - Pan Jagła pozostał na stanowisku, formalnie jako pełniący obowiązki dyrektora - dodaje.
Dlaczego Robert Jagła nie zakwalifikował się do dalszego etapu konkursu? Brakowało mu wymaganego dwuletniego stażu pracy na stanowiskach urzędniczych i państwowych. Zanim Jagła został dyrektorem biura posła Chlebowskiego, był m.in. kierowcą i właścicielem kiosku. Największym osiągnięciem w jego karierze zawodowej była funkcja wiceprezesa Automobilklubu Sudeckiego w Świdnicy. Robert Jagła jest absolwentem zasadniczej szkoły rolniczej, później ukończył technikum, a dyplom z zarządzania i marketingu zrobił zaocznie na Politechnice Wrocławskiej.
- Robert Jagła doprowadził do tego, że wałbrzyski ośrodek ruchu drogowego stał się jednym z najlepszych w Polsce. To jeden z nielicznych ośrodków, gdzie w związku z korupcją nie aresztowano żadnego egzaminatora - chwali swojego byłego współpracownika poseł Zbigniew Chlebowski. - Chciałbym podkreślić, że nie miałem najmniejszego związku z objęciem przez niego tej funkcji - dodaje.
Wałbrzyska posłanka PiS Anna Zalewska podkreśla jednak, że jako dyrektor ośrodka Jagła często podkreślał swoje związki z Chlebowskim. - W imieniu posła przemawiał na imprezach, przecinał wstęgi, nadawał imiona szkołom - wspomina parlamentarzystka. Szefem wałbrzyskiego Ośrodka Ruchu Drogowego Jagła był do lutego 2009 roku. Wtedy został prezesem spółki Rivendell, właściciela trzech komfortowych obiektów hotelowych w Szczawnie Zdroju. Spółka jest niemal w całości własnością Skarbu Państwa, w praktyce podlega Agencji Rozwoju Przemysłu.
Jagła został szefem spółki w niejasnych okolicznościach. W sumie do wyboru prezesa rada nadzorcza podchodziła czterokrotnie. Były współpracownik posła Chlebowskiego wziął udział w dwóch ostatnich konkursach: w sierpniu 2008 roku i w styczniu 2009 roku. Z nieoficjalnych informacji tvp.info wynika, że w trzecim konkursie Jagła nie uzyskał liczby punktów pozwalających mu na zwycięstwo nad przeciwnikami. W tej sytuacji konkurs zawieszono. Agencja Rozwoju Przemysłu wymieniła trzech z pięciu członków rady nadzorczej odpowiedzialnej za przeprowadzeniu konkursu. Decyzją nowej rady rozpisano styczniowy konkurs, który wygrał Jagła.
- Wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Widocznie po prostu okazałem się najlepszy - mówi w rozmowie z tvp.info Robert Jagła. - Zresztą proszę nie mówić, że to jakaś ciepła posadka. W wałbrzyskim ośrodku miałem pieniądze, które mogłem inwestować, a Rivendell ma ponad milion złotych straty za 2008 rok. Takie problemy zostawili mi poprzednicy. Siwych włosów z tego powodu mi przybywa. Ale wiem, że damy radę – dodaje. Inaczej uważa poseł PiS Marek Suski. - Oczywiście, że wszystko dobyło się zgodnie z prawem. Po co Platforma miałaby się podkładać. Ale dziwnym trafem ten pan, zanim władzę objęła PO, nie wygrywał konkursów. Platforma wciąż piętnuje politykę rodzinną PSL, a sama robi to samo - komentuje Suski.
Zdaniem prof. Antoniego Kamińskiego ten przypadek świadczy o tym, że przeżywamy w Polsce „kryzys cywilizacyjny”. - Nie wiem, jak jest w przypadku pana Jagły, ale osoby, które robią karierę w ten sposób, na ogół są nieproduktywne i wyciągają tylko pieniądze podatników. Tego rodzaju praktyki są niezwykle szkodliwe społecznie. Pokazują ludziom ambitnym, którzy chcą robić karierę w przewidywalny sposób, że w Polsce nagradzanie są nie umiejętności, a powiązania rodzinne - dodaje prof. Kamiński.
Wiktor Ferfecki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
xx
Aktywny uzytkownik
Dołączył: 19 Gru 2008
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: kujawsko-pomorskie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 18:18, 20 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Platforma interesów
PO dochodziła do władzy z hasłem, że skończy upartyjnieniem spółek skarbu państwa. Tymczasem w czasach jej rządów zjawisko to rozkwitło.
A miało być tak pięknie. W 2007 roku Aleksander Grad zapowiadał, że po wyborach przygotuje ustawę, która całkowicie wyeliminuje polityków ze spółek skarbu państwa. Wtórował mu premier Donald Tusk, który obiecywał nowe standardy w upartyjnionej dotąd polityce personalnej i deklarował, że każdy przykład kumoterstwa będzie piętnowany. Dziś z tego nie zostało nic. Nawet pobieżne spojrzenie na politykę personalną PO w kilku regionach pozwala postawić tezę, że spółki skarbu państwa opanowane są przez ludzi Platformy. Przez ludzi, których partyjne plecy są najważniejszą, a często jedyną rekomendacją do pełnionych funkcji.
Nawet nie ma się co dziwić, że tak jest. Polityka to dyscyplina zespołowa, w której gra się co prawda na liderów, ale nie można zapominać o żołnierzach. Nominacje do zarządów lub rad nadzorczych spółek skarbu państwa są czasem formą podziękowania liderów dla tych, którzy ciężko pracowali na ich sukces. A także sposobem budowania wpływów. Nieprzypadkowo za najbardziej wpływowych uważani są ci liderzy, którzy potrafią załatwić najwięcej intratnych posad.
Przypominamy zatem tylko te najbardziej typowe. Platforma, tak jak poprzednicy, chętnie zdobywa polityczne łupy w spółkach paliwowych. Sprawami kadr w PKN Orlen zajmuje się Arkadiusz Kawecki, członek rady nadzorczej KGHM, wcześniej członek zarządu niesławnej spółki Work Service senatora Tomasza Misiaka. Prezesem PERN jest Robert Soszyński, członek rady krajowej PO, a wiceprezesem także związany z Platformą Marek Litka. W radzie nadzorczej Lotosu był Piotr Chajderowski, kiedyś wspólnik spółki Signum Promotion, założonej przez szefa gabinetu politycznego premiera Sławomira Nowaka. Obecnie jest szefem przeznaczonej do likwidacji LOT-owskiej spółki Centralwings. Zapewne wszyscy oni zawdzięczają swój awans kompetencjom, a to, że łączą ich związki z czołówką polityczną PO, to oczywiście czysty przypadek.
Szczególnie silnie swoimi politycznymi mackami Platforma objęła spółki Dolnego Śląska. Trudno się dziwić – to region wicepremiera Grzegorza Schetyny. Nie od dziś przez obsadę spółek buduje on swoje wpływy. Szczególnie łakomym kąskiem jest tu koncern KGHM Polska Miedź. Niedawno członkiem zarządu należącej w stu procentach do KGHM Telefonii Dialog został Robert Banasiak, wieloletni bliski współpracownik Schetyny, w latach 90. redaktor naczelny wrocławskiego Radia Eska, a potem w dolnośląskim urzędzie marszałkowskim. Oczywiście formalnie objął obecną funkcję w wyniku wygranego konkursu.Kredyt na auto.
Minimum formalności. Oświadczenie o dochodzie i 2 dokumenty tożsamości
Najlepsza Lokata
Sprawdź aktualną promocję najlepszej lokaty bankowej.
Reklamy BusinessClick
„Gazeta Wyborcza” i „Dziennik” opisywały przypadek Arkadiusza Gierałta, szefa Platformy w Lubinie. Jest w KGHM dyrektorem nadzorującym grupę kapitałową, a także zasiada w kilku radach nadzorczych, m.in. Polkomtela. Z kolei były senator PO, a wcześniej poseł AWS i PO Tadeusz Maćkała został dyrektorem ds. pracowniczych podległej KGHM kopalni Polkowice-Sieroszowice. Oczywiście bez konkursu. Także bez konkursu radny PO z Głogowa Karol Szczepaniak został dyrektorem w spółce zależnej od KGHM – Pol-Miedź Trans. Takich przykładów jest znacznie więcej.
Szef dolnośląskiej Platformy Jacek Protasiewicz bagatelizuje zjawisko upolityczniania spółek w jego regionie. – Osoby, które trafiły do spółek z polityki, można policzyć na palcach dwóch rąk. Większość to fachowcy, którzy wcześniej pracowali w tych samych spółkach, ale zostali wyrzuceni przez PiS – przekonuje.
Spółki skarbu państwa są jednak wśród działaczy Platformy bardzo popularne także na Górnym Śląsku. Intratne stanowiska zajmują nawet całe klany rodzinne. Jacek Matusiewicz, skarbnik zarządu regionu PO, jest na przykład prezesem Funduszu Górnośląskiego. Jego brat Adam Matusiewicz jest wicewojewodą śląskim, a żona – Małgorzata Matusiewicz-Łącka – dyrektorem wydziału funduszu społecznego w urzędzie marszałkowskim.Factoring dla firm
Profesjonalizm, wygoda, należności regulowane na czas
Kalkulator kredytowy
Oblicz przykładowe raty za pomocą naszego kalkulatora!
[link widoczny dla zalogowanych]
Reklamy BusinessClick
Z kolei Marcin Kędracki, wojewódzki radny PO, jest prezesem Gliwickiej Agencji Turystycznej. GAT zarządza ośrodkami narciarskimi w Korbielowie i Szczyrku. Kędracki przeprowadził w spółce czystki – zwolnił nawet szefów ośrodków i domów wczasowych. Prezesem Górnośląskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów jest natomiast Jarosław Kania – radny PO i przewodniczący Rady Miejskiej w Rudzie Śląskiej. Platforma wyczyściła z „pogrobowców PiS i SLD” zarówno zarząd, jak i radę nadzorczą tej spółki i obsadziła swymi ludźmi już wiosną roku 2008.
– Co mam powiedzieć? – pyta lekko zażenowany wiceszef regionu Grzegorz Dolniak. – Nie sądzę, żeby na Śląsku było gorzej niż gdzie indziej. W porównaniu ze wszystkimi zmianami personalnymi, które nastąpiły od przejęcia władzy przez PO, to jest jakiś promil. A legitymacja partyjna nie może wykluczać kariery w strukturach gospodarczych – przekonuje.
Dolniak ma rację. Na Śląsku nie jest gorzej niż gdzie indziej. Niezwykle śmiało w obsadzaniu stanowisk w lokalnej administracji i spółkach zależnych od władzy PO poczyna sobie choćby na Mazowszu i w Warszawie. Nepotyzm, obsadzanie stanowisk z partyjnego klucza to norma. Mimo że prasa lokalna, a zwłaszcza stołeczna „Gazeta Wyborcza”, dość skrupulatnie o tym pisze, działacze Platformy najwyraźniej czują się bezkarni. Czasem wyrywa im się, jak Małgorzacie Kidawie-Błońskiej, szefowej stołecznej PO, pytanej o zatrudnienie na jednym ze stanowisk w samorządzie żony wpływowego działacza partii: „Żona też gdzieś musi pracować”.
Zaczęło się od obsadzania stanowisk w warszawskim ratuszu przez Hannę Gronkiewicz-Waltz. W konkursach zwyciężali po kolei działacze Platformy lub bliscy współpracownicy pani prezydent. Do rangi symbolu urosła sprawa konkursu na komendanta straży miejskiej, który wygrał… kierowca Hanny Gronkiewicz-Waltz z czasów jej prezesury w Narodowym Banku Polskim. Oczywiście stołeczna Platforma i sama pani prezydent odrzucają zarzuty o ustawianie konkursów. Jednak raport Najwyższej Izby Kontroli przeprowadzony w mazowieckich urzędach nie pozostawia żadnych wątpliwości. Wynika z niego, że między innymi w stołecznym ratuszu obsadzano „stanowiska urzędnicze bez przeprowadzania naboru lub z naruszeniem zasady otwartości i konkurencyjności naboru”.
Dobrze radzą sobie radni Platformy, którzy znajdują pracę w spółkach zależnych od ich partyjnych układów, czyli tak naprawdę wszystkich spółkach samorządowych Mazowsza. Wprawdzie prawo zabrania obejmowania stanowisk w urzędach i spółkach, które im bezpośrednio podlegają, radni miejscy nie mogą więc pracować w spółkach miejskich, ale działacze Platformy radzą sobie inaczej. Działa niepisane prawo – radni sejmiku mazowieckiego dostają posadę w urzędach i spółkach zależnych od ratusza. A radni Warszawy dostają pracę w spółkach zależnych od sejmiku.
Działacz mazowieckiej Platformy Marcin Kulicki objął niedawno stanowisko prezesa potężnej państwowej Krajowej Spółki Cukrowej. Oczywiście wygrał konkurs. Tą nominacją byli oburzeni nawet działacze partii Tuska – Kulicki nie miał doświadczenia w zarządzaniu tak wielkimi firmami, jako działacz PO był wiceprezydentem Siedlec i pracował w siedleckim przedsiębiorstwie energetycznym. Miał być nawet kandydatem na prezydenta Siedlec, ale przeszkodził mu epizod pracy w ZOMO z drugiej połowy lat 80.
Dobrze jest też w dzisiejszych czasach być działaczem radomskiej Platformy i bliskim współpracownikiem Ewy Kopacz, szefowej mazowieckiej PO. Tak zwany desant radomski w spółkach skarbu państwa i firmach mazowieckich można odnotować m.in. na przykładzie Krzysztofa Zalibowskiego. Był jednym z założycieli PO w Radomiu, a nawet wiceszefem radomskiej struktury partii. Został prezesem PGE Electra, spółki córki PGE, zajmującej się handlem energią elektryczną. Z wykształcenia jest fizykiem, wcześniej zajmował się komputerami, ale brak doświadczenia nie był – jak zwykle – przeszkodą. Oprócz tego Zalibowski jest w radach nadzorczych dwóch innych spółek skarbu państwa. W tym w radzie nadzorczej Narodowego Centrum Sportu, spółki budującej Stadion Narodowy w Warszawie.
ednak zdecydowanie najlepiej jest w tych czasach być znajomym ministra skarbu Aleksandra Grada. Wiadomo – to on jest kluczowym kadrowcem w spółkach skarbu państwa. Stąd trudno się dziwić, że prezesem Zakładów Azotowych Tarnów został Jerzy Marciniak, wcześniej członek gabinetu politycznego ministra Grada. W końcu lat 90., gdy Grad był wojewodą tarnowskim, Marciniak kierował urzędem wojewódzkim. Sprawa jest o tyle dwuznaczna, że należąca do rodziny Grada spółka Rolmos miała jakiś czas temu spór sądowy z Zakładami Azotowymi w Tarnowie. Spór w pierwszej instancji wygrał Rolmos, a kierownictwo Zakładów Azotowych nie złożyło apelacji.
Znajomym ministra jest też Antoni Rapacz, były burmistrz Rabki, który został niedawno prezesem Przedsiębiorstwa Produkcji i Hodowli Ryb Słodkowodnych, największego gospodarstwa hodowlanego w Małopolsce. Rapacz otrzymał tę nominację mimo protestów związków, mimo wyroków sądowych z czasów, gdy był burmistrzem Rabki i mimo tego, że nie miał wcześniej z hodowlą ryb nic wspólnego.
Wiceszef klubu PO Grzegorz Dolniak zapewnia, że nawet jeśli są jakieś nieprawidłowości w działaniu lokalnych struktur Platformy, będą eliminowane. – Po sprawie Misiaka najpierw skupiamy się na klubie parlamentarnym. Potem na pewno będziemy schodzić na dół. Tym bardziej że nasz przewodniczący, premier, bardzo nas na to uwrażliwia – przekonuje. Czy jednak nie są to tylko słowa? Kiedyś Aleksander Grad przyznał przecież w Radiu RMF FM, że co innego mówi się w kampanii wyborczej, a co innego realizuje po wyborach. Należy go pochwalić za szczerość, bo polityków bardzo rzadko na nią stać.
Współpraca Joanna Lichocka, Tomasz Wojciechowski Newsweek
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
xx
Aktywny uzytkownik
Dołączył: 19 Gru 2008
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: kujawsko-pomorskie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 21:35, 26 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Flaczki tygodnia
* Trzy wydarzenia, spotęgowane przez komercyjne media, wstrząsnęły Rzecząpospolitą. Pierwsze to wysmażony przez Sejm RP zakaz palenia tytoniu w miejscach publicznych, czyli kolejny idiotyzm ,,liberalnych'' rządów Platformy. I dodatkowe straty dla budżetu państwa. Drugie to przeciek testów gimnazjalnych. Dzięki niemu społeczeństwo dowiedziało się, jak szybko można namierzyć sprawców przecieku, jeśli odpowiedzialne za to służby tego chcą. I warto przypomnieć, jak wielu sprawców niedawnych przecieków z Kancelarii Prezydenta i Premiera pozostało nieznanymi. Trzecie to transmisje na żywo ze wspinaczki na najwyższe piętro warszawskiego hotelu Marriott. Wbrew pierwszym informacjom zatrzymanym nie był biznesmen Ryszard Krauze, który po doświadczeniach z kamerami i specsłużbami w taki sposób chciał niepostrzeżenie dostać się do swego apartamentu na czterdziestym piętrze.
* Mniejsze wrażenie zrobiła eksminister spraw zagranicznych Anna Fotyga, która w Sejmie ujawniła swe trwałe rany, czyli kalectwo powstałe w wyniku zderzeń z polityką obecnego rządu. Ujawnienie potęgowały blada cera pani eksminister i jej złamana ręka. Dalsza Fotygi kariera zależy teraz od premiera. Okaże się, czy rząd jest przyjazny dla niepełnosprawnych.
* Sąd osądził spot wyborczy PiS przekonujący, że kolegom prominentów z Platformy żyje się lepiej. Nakazał PiS przeprosić za nieprawdziwe dane zawarte w spocie. Bracia Kaczyńscy powinni wycałować skład niezawisłego od politycznego myślenia sądu. Dzięki wyrokowi wyrastają oni na męczenników wolności słowa w okupowanej przez Platformę Rzeczypospolitej. A ludzie swoje widzą i wiedzą, że przy władzy każdy się wyżywi.
* Senator Krzysztof Zaremba rzucił legitymację Platformy, choć żyło mu się przy władzy nieźle. Zaprotestował przeciwko polityce rządu wobec szczecińskich stoczniowców, których rząd nie traktuje po koleżeńsku, zatem żyje im się źle.
* Międzynarodowy Fundusz Walutowy, który pożyczy naszemu państwu pieniądze, ogłosił, że dopadnie nas kryzys. Rząd nadal w kryzys nie wierzy, widocznie koledzy jeszcze nie narzekają.
* Nie będzie likwidacji ,,podatku Belki'' – ogłoszono, podatku od oszczędności bankowych. Za wprowadzenie go PiS i PO opluwały lewicę i obiecywały zniesienie tego podatku w swych programach wyborczych. Naiwni wyborcy głosowali na prawicę, a podatek jak był, tak pozostał.
* Jest za to kolejna afera w zarządzającym wyrwaną ze skarbu państwa ziemią Towarzystwie im. św. Brata Alberta. Podobna do poprzednich. Chciwi funkcjonariusze Kościoła kat. wydarli państwu atrakcyjne działki i sprzedali je po wielokrotnie wyższej cenie na rynku komercyjnym.
* Na środę zwołano sabat europejskiej prawicy popierającej listy wyborcze PO do Parlamentu Europejskiego. W Warszawie listę PO otwiera Elżbieta Huebner z byłej PZPR, która była lewicowa, kiedy lewica była u władzy, czyli u żłoba. Drugim jest Paweł Zalewski, który był w PiS, kiedy partia Kaczyńskich była u władzy. Oto nowi koledzy Platformy, partii władzy. Zjazd prawicy odbywa się w Pałacu Nauki i Kultury, który podarował Warszawie towarzysz Stalin, bo przez 20 lat rządów prawicy w stolicy nie zdołano zbudować innego reprezentacyjnego centrum kongresowego.
* Komentujący wybory do Parlamentu Europejskiego publicyści narzekają na brak merytoryczności kampanii wyborczej. SLD uruchomił portal internetowy EuroTeam, by prowadzić tam merytoryczną dyskusję o Unii Europejskiej. Oprócz TVP nikt z narzekających nie poinformował o tej inicjatywie.
(*)Piotr Gadzinowski
Kto ma ochotę na organy Tuska ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
xx
Aktywny uzytkownik
Dołączył: 19 Gru 2008
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: kujawsko-pomorskie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 9:50, 01 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Po kilku miesiącach przerwy sąd wznowił proces gen. Wojciecha Jaruzelskiego i innych osób z tzw. związku przestępczego o charakterze zbrojnym. Daje to realną szansę prokuratorom z IPN na osiągnięcie zwycięstw w kilku kategoriach Księgi Guinnessa, np. najbardziej absurdalne zarzuty, rodzaj zajmowanych stanowisk państwowych, czy wiek osób oskarżonych. W tym ostatnim przypadku cudzoziemcom należy się bardziej szczegółowa informacja: otóż prokurator 12 września 2008 r. przed sądem oskarżył 9 osób. Najmłodsi mieli po 80 lat. (Stanisław G., woj. dolnośląskie)
Lepiej dla Polski będzie, gdy na forum międzynarodowym reprezentować będą ją dyplomaci niższej rangi, niewymagający nominacji prezydenckich, np. chargé d’affaires, niż nominowani przez prezydenta ,,geniusze'' typu Fotyga. (Andrzej K., Lubartów)
Europoseł PO Sonik zapytany, czy podziela ostrą krytykę Tuska i Niesiołowskiego pod adresem prezesa IPN, odpowiedział, że ,,trochę krytyki Kurtyce nie zaszkodzi''. A może tylko troszeczkę? Z takim, który ma pod ręką teczki, lepiej nie zadzierać. (Kazimierz P., Wawer)
Ciekawe czy Polacy podczas wyborów do europarlamentu zdadzą egzamin? Jeśli będą głosować na kandydatów PiS, oznaczać to będzie, że niczego się nie nauczyli. Tylko żal będzie Polski i normalnie myślących Polaków. (Kazimierz Manista, Elbląg)
Bardzo dobrą ustawę ekologiczną przygotowuje nam PO. Stare samochody i starzy ludzie, którzy nimi jeżdżą, pójdą na złom. (Andrzej Zboch, Radom)
Czytelniczka ,,TT'' nie jest zadowolona z tempa prac komisji, której przewodzi Ryszard Kalisz. Powinna zdawać sobie sprawę, że tego rodzaju spraw nie załatwia się w ciągu kilku miesięcy ani nawet roku. Trzeba się przyjrzeć materii. Trochę cierpliwości. Koło sprawy B. Blidy pracowało wiele osób i przez tyle czasu, że tak od razu się nie da. Poza tym na końcu są ludzie, którzy byli wówczas na świeczniku, a do tego trzeba się przygotować. Trochę cierpliwości. (Irena J., Wrocław)
Wielu z nas pamięta radosny nastrój panujący w dniach Święta Pracy. W latach Polski Ludowej manifestowany na festynach albo zabawą. Bo praca jest największym dobrem szczególnie wtedy, gdy można się w niej wszechstronnie rozwijać, a wiedzę i talent oddawać swojej ojczyźnie. Człowiek bez pracy to człowiek bez przyszłości i skazany na wegetację. Dlatego obecnym obchodom powinno przewodzić hasło: żądamy pracy i zaniechania wyzysku. (Mieczysław Dobrzański, Pyskowice)
Gdzie się podziali bohaterowie z lat 70. i 80.? Gdy w tamtych czasach były podwyżki, od razu mieliśmy strajki i protesty. A dziś, gdy rząd robi podwyżki, ogony podkulają. A ty, biedny człowieku, radź sobie sam. (Zdzisław Jarzynka, Elbląg)
Spełnia się marzenie polskich liberałów: Balcerowicza, Bieleckiego, Tuska, Buzka. Chluba Polski Ludowej – przemysł okrętowy – staje się ruiną. W tym przypadku solidaruchy dotrzymują słowa: po Polsce Ludowej mają zostać zaorane pole i skansen. (Michał Wojciechowski, Siemianowice Śl.)
To paradoks, że pracownik służb specjalnych występuje przed komisją śledczą utajniony, a jego zeznanie można tak streścić: nie pamiętam, nie przypominam sobie, prawdopodobnie. Czy taki funkcjonariusz przesłuchując świadka występuje również w kominiarce, a pytania zadaje również zmienionym elektronicznie głosem? (Zygmunt W., woj. podlaskie)
Pięknie zachował się Krystian Zimerman. Nareszcie ktoś powiedział prawdę o Amerykanach. (Adam W., Otwock)
Podzielam pogląd K. Lubczyńskiego zawarty w komentarzu o deklaracji K. Zimermana podczas koncertu w Ameryce. Ale nie wszyscy tak myślą. W ,,Dzienniku Łódzkim'' Anna Gwozdowska napisała coś odwrotnego: Zimerman się ośmieszył. Dla mnie jest to bulwersujące, zwłaszcza że kończy to zdaniem: ,,niestety, niebezpiecznie zbliżył on się do niesławnej tradycji potępienia USA z jedynie słusznej pozycji komunizmu''. W taki oto sposób manipulują opinią publiczną niepolskie gazety. (Bożena Zimerman, Łódź)
Parlament Europejski odrzucił pomysł PO o 65-godzinnym tygodniu pracy. Piękny materiał do wykorzystania w kampanii przedwyborczej: do czego PO chce zmusić polskich pracowników. A ci głupi będą na nich głosować. (Marian Zarzycki, Bydgoszcz)
IPN jest stronniczy i nie zasługuje na swoją oficjalną nazwę. Nie służy rzetelnej i wszechstronnej pamięci narodowej. Wykorzystuje natomiast jednostronnie fakt, że każdy okres historyczny każdego państwa obfituje w sukcesy i zasługi oraz klęski i podłości. Eksponuje głównie podłości okresów rządów i działań lewicy przedstawiając je jako najważniejsze jej działania. Pomija rzeczywiste cele i dążenia lewicy oraz osiągnięcia tych okresów. Pomija również podłości okresów rządów prawicy. (Władysław Bujwid, woj. mazowieckie)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|