motyl
Gość
|
Wysłany: Czw 12:47, 10 Kwi 2008 Temat postu: Co warto wiedzieć o inwestowaniu w złoto... |
|
|
Gorączka złota w sztabkach i monetach.
Kupić złote sztabki, monety, a może pierścionki? Kiedy dolar słabnie, w górę pnie się kurs złota. Ale na obrocie złotem niełatwo ubić dobry interes.
Świat w ostatnich miesiącach kupuje złoto na potęgę. Trudno się dziwić, że na punkcie złota oszalała także Polska. - To jakiś owczy pęd, ludzie nie wiedzą, co robią - mówią o gorączce złota jubilerzy. Jednak sentyment do złota jako odpowiednika twardej waluty na ciężkie czasy zdecydowanie bierze górę. Inwestorzy szukają teraz - w ich ocenie - bezpiecznych lokat.
- W ciągu pierwszych dwóch tygodni stycznia sprzedaliśmy tyle złota, ile wynosi nasz kwartalny zapas, czyli 30 kg - mówi Artur Krzymowski z Mennicy Państwowej. - Wzrost zainteresowania trwa już od połowy grudnia i końca szału zakupów nie widać - dodaje. Złote monety Narodowego Banku Polskiego również rozchodzą się jak świeże bułeczki, chociaż bank centralny uspokaja. - Wokół złota zapanowała jakaś niezdrowa atmosfera. Dostajemy mnóstwo pytań o to, czy są kolejki, zapisy. Odpowiadam: nie ma - mówi Izabela Świderek z NBP. Jednak faktem jest, że już rok temu NBP wyemitował o 3,5 tys. sztuk więcej złotych monet ,,Orzeł bielik" niż w 2006 roku (emisja pokrywa się z liczbą sprzedanych monet). Choć ubiegłoroczny wynik to 7,5 tys. monet, to i tak ciągle mu daleko do rekordowego roku 1995, kiedy wyemitowano 12,5 tys.
Mimo uspokajających głosów płynących z NBP Mennica Państwowa przyznaje, że nie nadąża z większymi zamówieniami - czas oczekiwania wydłużył się z kilku dni do dwóch tygodni. Źródła polskiej gorączki złota zarówno Krzymowski, jak i Świderek upatrują w sytuacji na parkiecie warszawskiej giełdy. - Ludzie wyprzedali mnóstwo akcji, na rynku pojawiło się dużo wolnych środków, więc sprzedaż złota wzrosła - tłumaczą przedstawiciele NBP i Mennicy.
Dlaczego złoto tak drożeje?
Na początku tygodnia na światowych giełdach kurs złota znowu ustanowił nowy rekord. Za uncję (ok. 31 gram) płacono aż 985 dol. Złoto zrobiło zawrotną karierę w ostatnim czasie. W ciągu roku podrożało o połowę. Tylko od stycznia kurs poszybował o blisko 20 proc! Powodów jest kilka. Po pierwsze, taniejący w oczach dolar, w którym handluje się cennym kruszcami. Z powodu groźby recesji w USA kurs amerykańskiej waluty spada na łeb, na szyję, co winduje kurs złota, bo dla posiadaczy mocniejszych walut, np. euro, jest ono relatywnie tańsze. Po drugie, na światowych giełdach trwa wyprzedaż akcji, co zachęca do inwestowania w bezpieczniejsze lokaty, a za takie właśnie uchodzi złoto, a także srebro czy platyna. Po trzecie, w światowej polityce jest niespokojnie (np. atomowe ambicje Iranu), co jest kolejną zachętą do kupowania ,,bezpiecznego" złota. Duże ilości zużywa też światowa gospodarka np. w przemyśle motoryzacyjnym i jubilerskim, a także elektronice.
Kto robi złoty interes?
Skoro jesteśmy już szczęśliwymi posiadaczami kruszcu, jak nim handlować, żeby nie stracić? Okazuje się, że na złocie, a właściwie na braku wiedzy klientów o nim, można sporo zarobić. Dla przykładu - w portalu aukcyjnym Allegro złote monety ,,Orzeł bielik" o nominale 50 zł wybite w tym roku za blisko 330 zł teraz spotyka się za co najmniej 400 zł.
- Kupują je ludzie niedoświadczeni i przepłacają, jeśli będą je chcieli potem odsprzedać np. w skupie, na pewno nie zarobią - mówi Krzymowski. Dlaczego? Sprzedaż złota obarczona jest bowiem taką marżą, że żadnemu punktowi skupu nie będzie się opłacało drogo odkupić złota pochodzącego prosto od producenta. - Kupuje w mennicy monetę za 500 i odsprzedaje za 600 zł? Tak się nie da. Złoto jest długoterminowym instrumentem inwestowania - rozwiewa wątpliwości Krzymowski.
- Złoto nie jest do trzymania, tylko do handlowania - nie zgadza się szef jednego z punktów skupu złota i zakładu jubilerskiego w stołecznych Al. Jerozolimskich. Od razu zaznacza: ,,To nie jest zabawa dla amatorów". - Trzeba mieć sprawdzonych dostawców, zaufane punkty skupu, trzeba jeździć po bazarach, antykwariatach - wtedy kupuje się stare zegarki, wisiorki - na tym można zarobić, ale trzeba dysponować dużą wiedzą - dodaje Artur Jarzębski z punktu skupu na ulicy Kruczej.
W dłuższej perspektywie złoto wiele straciło na atrakcyjności, co szczególnie odczuwają Polacy, którzy kupili i traktowali je jako inwestycję w czasach PRL. Ostatni wzrost cen wykorzystują często do pozbywania się monet i sztabek.
- Najczęściej skupujemy monety wybite w latach 70. i 80. - mówi jeden z rozmówców. - Przychodzą głównie ludzie starsi. I są zaskoczeni, bo kiedyś mogli za trzy sztabki wybudować dom, teraz starcza im na średniej klasy samochód - mówi jubiler.
W jakiej postaci złoto jest w cenie? Obecnie najbardziej poszukiwane są amerykańskie dwu- i pięciodolarówki, bo są najdroższe proporcjonalnie do wagi kruszcu, z jakiego zostały wykonane. Przykładowo pięciodolarówka w kantorach kosztuje ok. 1,1 tys. zł, a cięższa 10-dolarówka jest zaledwie o 300 zł droższa. Kiedyś hitem były 20-dolarówki, ale teraz ich wartość w zasadzie zrównała się z ceną kruszcu. Dlaczego? Okazuje się, że według szacunków jubilerów nawet 50 proc. będących w polskim obiegu 20-dolarówek to tzw. monety belgijki, też złote, ale bite w Belgii podróbki. W kantorach, gdy chcemy odsprzedać np. monetę, uzyskamy cenę niższą, niż wynika z wartości złota w Londynie. Kantor musi po prostu zarobić na pośrednictwie.
Na przykładzie węgierskich dukatów czy południowoafrykańskich krugerrandów widać, że są warte tylko tyle, ile złoto zużyte na ich wykonanie. Podobnie było kilka lat temu z rosyjskimi rublówkami, które jubilerzy masowo przetapiali. Ich cena tak spadała, że lepiej było z nich zrobić pierścionek czy kolczyki. Teraz rublówki wróciły do łask, bo ich cena urosła.
Złoto kusi inwestorów również dlatego, że od wstąpienia Polski do Unii Europejskiej obrót nim nie jest obłożony 22-proc. podatkiem VAT. - Ale tylko w przypadku tzw. złota inwestorskiego, czyli monet kolekcjonerskich, bulionowych (bez zdeklarowanej wartości) i sztabek, które zawierają 99,99 proc. kruszcu - wyjaśnia Krzymowski.
Handel sztabkami to złota pierwsza liga. - Im są cięższe, tym lepiej, bo ich cena powiązana jest wyłącznie z masą - opowiada Krzymowski. Mennica prowadzi sprzedaż sztabek na bieżąco, jednak jeśli chcielibyśmy kupić największą - 250-gramową - musimy czekać ok. 2 tygodni i wnieść 20 proc. zadatek. Cena? Ok. 70 tys. zł. Zainteresowanych nie brakuje.
Pierścionek lepszy na palcu niż w portfelu?
Kiedy blisko pięć miesięcy temu poświęciliśmy wydanie ,,Pieniędzy" inwestowaniu w sztukę i złoto, prezes firmy jubilerskiej W.Kruk Jan Rosochowicz przekonywał nas, że złoto w biżuterii przestało być lokatą kapitału. Dlaczego? Argumentował, że klienci rzadziej niż kiedyś pytają o wagę wyrobu, a zwracają większą uwagę na wzornictwo. - Jeśli ktoś zainteresowany jest inwestowaniem w złoto, to obecnie raczej wykupuje jednostki funduszy inwestujących w kruszce - mówił prezes Rosochowicz. Jego zdaniem w biżuterii z kamieniami szlachetnymi, przede wszystkim brylantami, o cenie decydują właśnie kamienie szlachetne, a wpływ ceny kruszcu jest niewielki. - W wyrobach jubilerskich tylko 30-40 proc. ceny stanowi koszt kruszcu, reszta to praca projektanta i udział pracy jubilerskiej, czasami niesłychanie misternej - uważa prezes W. Kruk.
Podaję za: Ireneusz Sudak (GW)
|
|